Liceum Ogólnokształcące nr XI
im. Stanisława Konarskiego
we Wrocławiu

Archiwum

„… a jednak Mickiewicz”

„… a jednak Mickiewicz”

Miło nam poinformować, że Marta Billewicz z klasy 2C i Maurycy Jurczykowski z klasy 2B odnieśli sukces w X Edycji Międzyszkolnego Konkursu „… a jednak Mickiewicz”.

Konkurs, którego celem jest poznawanie, badanie i propagowanie wiedzy o życiu i dziele poety, organizują nauczyciele  III LO we Wrocławiu imienia A. Mickiewicza. Marta otrzymała wyróżnienie w części plastycznej. Polegała ona na wykonaniu pracy, będącej swobodną  interpretacją  lub nawiązaniem do twórczości A. Mickiewicza. Marta namalowała czarno-biały portret poety. Można go obejrzeć obok sali nr 114.Maurycy natomiast napisał esej na temat  sonetu A. Mickiewicza pt.” Ruiny zamku w Bałakławie”. W części literackiej przyznano trzy pierwsze nagrody; jedną z nich otrzymał Maurycy. Zachęcamy do przeczytania tekstu, który prezentujemy pod informacją.

 

 Adam Mickiewicz  Ruiny zamku w Bałakławie

 ZADUMA NAD PRZEMIJANIEM

Czytając sonet Mickiewicza, przypomniałem sobie pewien film dokumentalny, przedstawiający losy cywilizacji prekolumbijskich. Wielkie, wysoko rozwinięte  kultury,  które niegdyś w pełni blasku wchodziły w swą złotą erę, stłumione zostały okrutnie, przedwcześnie. W ciągu niemal jednego wieku już nikt nie pamiętał o dumnych Aztekach czy Inkach. Historie  Nezalhualcoyotla są już tylko plamą na mapie, punktem bez znaczenia, może ciekawostką. Teraz odkrywamy je na nowo.  Szczeblując na wyżyny swoich możliwości, dochodząc prawdy, znajdujemy coś wielkiego, a jednak tak marnego, że nikt już o tym nie pamięta. I może gdyby napisać sto tysięcy książek na ten temat, zwoływać konferencje naukowe, które byłyby  emitowane w telewizji publicznej, to i tak będą to  gruzy, zakryte gęstą rośliną - puste, martwe, bezduszne. Jedna kultura podbijała drugą, państwa upadały, a na nich rosły nowe.

             Mickiewicz właśnie prezentuje nam scenerię bezpowrotnego przemijania. Utwór jest sonetem typu włoskiego, pierwsza część tekstu ma charakter opisowy, zaś druga refleksyjny. Autor w pierwszej strofie ukazuje zniszczony zamek. Za czasów swojej świetności zapewne pełen ludzi, dziś zaniedbany. Pojawia się motyw wanitatywny - Mickiewicz porównuje ruiny do czaszek olbrzymich, symbolizujących marność, przemijalność wszystkiego, nawet warownych fortec. Mówi mam to o nietrwałości rzeczy materialnych.         

Może gdy spojrzymy na ruiny zamku, zobaczymy w nich dawną Rzeczpospolitą. Ongiś mocarstwo, potem, po latach konwulsji, traci niepodległość i znika na 123 lata. Oczywiście dziś Polska istnieje, niektórzy może i powiedzieliby, że ma się dobrze. Jednak do  mocarstwa (nawet regionalnego) jest jej daleko, nie jest to już to samo, co kiedyś. Czasami oglądając eksponaty dziejów sarmatyzmu, czy to na fotografii, albo w muzeum, można zadać sobie pytanie – Jak to jest, że tego już nie ma? Ale czy prawdziwe będzie stwierdzenie – było i już nie ma? Czymże jest dziecko dla matki, jak nie przedłużeniem ciągłości jej bytu? Pamięć i tradycja jest niewymiernie ważna w chwili utraty państwa. Pan Tadeusz jest świetnym tego przykładem, mimo iż tradycyjny model sarmaty odchodzi do lamusa, to  obraz szlachcica w nim utrwalony, przedstawia nam  istotę polskości.  Jest to punkt odniesienia dla tych, którym nie będzie już dane zobaczyć tego na własne oczy.

             Lecz co się stanie, gdy nie będzie nikogo, kto by miał zaopiekować się dziedzictwem? Spójrzmy zatem, co się dzieje np. w opuszczonych fabrykach. Czasami strach wejść do takiego miejsca, nie dość, że sam budynek jest jak  czaszka olbrzymia, to w środku unosi się odrażający odór uryny. Łódzkie fabryki swego czasu tętniły życiem, dawały pracę tysiącom ludzi. Dziś zaniedbane, porzucone przez swych właścicieli, nadające się tylko do rozbiórki, zapewniają schronienie kunom, szczurom oraz bezdomnym. Jak to ujął Mickiewicz - W nich gad mieszka lub człowiek podlejszy od gadu,  w zamku teraz mieszkają istoty niegodne jego historii. Autor wyraża swoje niezadowolenie, wykrzykując o niewdzięczny Krymie! Wydaje się zadawać pytanie, jak można było do tego doprowadzić.           

           Vanitas vanitatum et omnia vanitas – te słowa pojawiają się nam przed oczyma, gdy widzimy ten marny obrazek. Marność ludzkiej egzystencji. O ludziach z czasem zaczyna się zapominać, niezależnie od tego jak ważni byli, jakich osiągnięć dokonali. Przyćmiewają ich czyny młodszych od nich, mimo tego że lepsi byli tylko czasem. Ilu było bohaterów, niegdyś w blasku chwały kroczących przez łuki tryumfalne, których imiona były ryte na skale, dziś blade, wydają się wyryte jakby na siłę i na siłę też wspominane? Bohaterskie czyny tracą na znaczeniu. Są i tacy, którzy by powiedzieli, że przeszłość to przeszłość, ważne jest tu i teraz. Jakże mylne jest to stwierdzenie, głupie i płytkie. Jakie znaczenie by miało pierwsze lądowanie człowieka na księżycu, gdyby Kolumb nie odkrył Ameryki? Co ma jedno do drugiego? - ktoś by zapytał. Jak dla mnie dużo. Do celu dochodzi się małymi kroczkami. Dziecko, które odpuści sobie podstawy z matematyki, jakimi jest dodawanie czy odejmowanie, nie będzie w stanie sobie poradzić na dalszych etapach edukacji. Dzisiejsza młodzież wyraźnie zapomina o tym, jak ważni są nasi przodkowie,  jak pamięć o nich może uratować naród przed zapomnieniem. Spotkałem się z ludźmi, którzy po wyjeździe            do np. Wielkiej Brytanii nie tylko zapominają o swoim narodzie, o swojej rodzinie, ale także o ich rodzimym języku. Już niektóre słowa nie tak łatwo wypowiedzieć, niektóre zdania tracą znaczenie, a inne stają się kalką językową. Nieprawdopodobne,  jak można stracić coś, czego wydawałoby się, że nie można nam odebrać. Nasza pamięć jest jak struna, co brzmi dopóki jest trącana. Podmiot liryczny ujawnia się w fragmencie Szczeblujemy na wieżycę, szukam herbów śladu. Korzystając               z kontekstu biograficznego możemy wnioskować, iż jest nim sam Mickiewicz. Autor nie chce zapomnieć, szuka jakichś znaków, pamiątek po ludziach, którzy dawniej żyli w owym zamku. Znajduje jakiś napis zakryty pnączem winorośli. Możliwe że to imię jakiegoś herosa, bohatera  z zamierzchłych czasów. Teraz  w zapomnieniu drzymie - bohaterskie czyny ulegają zapomnieniu,  w tej walce z czasem wydaje się, że jedyne, co się ostaje, to natura. Czyżby osiągnięcia ludzkości nie były wieczne? Podobno jeśli ludzie zniknęliby  z powierzchni ziemi, to roślinność zdążyłaby opanować miasta już w ciągu 10 lat.  Przyroda jest wieczna, taki możemy wyciągnąć wniosek. Jednak Mickiewicz żył w innych czasach, kiedy ekologia była jeszcze w kołysce, a rewolucja przemysłowa z niechęcią dotykała Wschodu. Jego spojrzenie było typowe dla romantyków.  Problemem w dzisiejszych czasach jest globalne ocieplenie, zanieczyszczenie powietrza, wycinanie lasów. Natura też przemija, może z odrobiną pomocy, ale jednak nie jest wieczna.

             Pokolenia odchodzą, każde z nich daje coś od siebie. Podobno Człowiek nie należy  do żadnej ziemi, póki nie ma w niej nikogo ze swych zmarłych - jak to stwierdził Marquez w Stu latach samotności. Tu Grek dłutował w murach ateńskie ozdoby, Stąd Italczyk Mongołom narzucał żelaza - tak Mickiewicz przedstawił nam,  jak różne ludy przechodziły przez te same ziemie, każdy z nich zostawiał coś od siebie. Autor w ten sposób skłania nas do refleksji na temat przemijania,            nie tylko rzeczy materialnych, ale także całych kultur. Jeszcze za czasów Cesarstwa Rzymskiego  migracje ludności były czymś normalnym. Potem gdy wędrówki ludności przestały być  popularne,  wraz z rozwojem miast,  ludzie zaczęli się osiedlać na stałe.   Nikt nie oczekuje, że zostanie skądś wyrzucony, wygnany. A jednak, nie musimy daleko szukać, II wojna światowa i  okupacja ziem polskich oraz związane z tym deportacje.

Dzisiaj spacerując po Wrocławiu, doszukamy się wielu pozostałości po obcych kulturach. Mówią, że Wrocław jest Polski – jak dla mnie to  Polacy trzymają go w dzierżawie, opiekują się nim.  Przemijamy - to nieuniknione, eliksiru życia nie ma. Krąg życia zatacza koło – zabija  i zarazem tworzy.

            Naukowcy zastanawiają się dlaczego w kosmosie panuje cisza – przecież ludzie nie mogą być sami we wszechświecie. Może są właśnie w fazie upadku. Słońce ma kiedyś pochłonąć Ziemię, to podobno  nieuniknione. Jednak, jak wskazuje wybitny astronom, fizyk i kosmolog - Avi Loeb - po przejrzeniu porannych gazet, dochodzę do wniosku, że nasza cywilizacja zniknie w wyniku ran, które zadamy sobie sami, na długo przed tym, nim Słońce zagrozi naszej egzystencji. Jednak jak by mógł Bóg sam sobie spojrzeć w oczy, gdyby człowiek do tego doprowadził. Mickiewicz  w ostatniej strofie sięga po metaforę. 

Dziś sępy czarnem skrzydłem oblatują groby – autor, również i tutaj wskazuje na wyższość natury, choćby nad  śmiercią. Dzięki epitetom (np. czaszki olbrzymie, czarnem skrzydłem), budowany jest ponury, dramatyczny nastrój.

           Wydaje mi się, że przemijanie jest częścią ludzkości. Jednak zawsze zostaną jakieś ruiny, które będą nam przypominać o starych dziejach, tak jak ten zamek w Bałakławie. Na koniec przytoczę fragment przemówienia Nixona, napisanego na wypadek zginięcia astronautów  w kosmosie -  Bo każdy człowiek, który w przyszłości zwróci nocą wzrok na Księżyc, będzie wiedzieć, że jest zakątek innego świata, który na zawsze pozostanie świadectwem ludzkości.

 

 

10 stycznia 2020 | Katarzyna Bauman i Joanna Sławczyk | Powrót do spisu wiadomości