Archiwum
Spotkanie z dr Aureliuszem Kosendiakiem - sprawozdanie
W tłumie ludzi mijanych na ulicy na co dzień, spotykamy osoby które bezsprzecznie warte są
poznania. Nie zawsze los da nam taką szansę, nawet bardzo ciekawe postacie dla większości z nas pozostaną anonimowe. Dlatego powinniśmy wykorzystać każdą okazję do bliższego poznania
wartościowych ludzi, tych którzy swoimi dokonaniami i pasją wyrastają wysoko ponad przeciętność.
Tutaj zdjęcia ze spotkania.
Właśnie takim człowiekiem jest pan dr. Aureliusz Kosendiak, pracownik naukowy Uniwersytetu
Medycznego we Wrocławiu, którego gościliśmy w czwartek 26 stycznia na prelekcji w auli, gdzie
opowiadał o swoich dokonaniach, o pokonywaniu własnych ograniczeń, słabości, o motywacji do
działania, która jest kluczem do odniesienia sukcesów.
Podzielił się z nami swoimi doświadczeniami ze startów w konkurencjach wymagających nie tylko ogromnej wytrzymałości fizycznej ale przede wszystkim psychicznej, opowiadał o swojej drodze do sukcesów, o bólu, wyrzeczeniach, organizacji
czasu, radzeniu sobie ze słabościami, jak można pokonywać trasę Ironmana na rowerze z przebitą
dętką, na flaku; jeśli tylko się chce, jeśli jest wola walki aby pokonać 226 kilometrów, najpierw
płynąc 3,8 km, potem jadąc na rowerze 180 km, a na koniec przebiec 42,2 km. Okazało się że jest
jednym z trzech polaków którzy ukończyli prestiżowego Norsemana gdzie nagrodą za trud i ból jest
koszulka!!! a jaki to wysiłek mogliśmy zobaczyć podczas prezentacji multimedialnej.
Jest bezdyskusyjne, że działania pana Kosendiaka poza wymiarem czysto sportowym, niosą
daleko większą wartość, są dowodem na możliwości człowieka, który jeśli tylko znajdzie w sobie
wewnętrzną motywację, jest w stanie zrealizować praktycznie wszystkie założone sobie cele.
Wymaga to ogromnej determinacji, poświęcenia czasu, znoszenia bólu i ogromnej odporności
psychicznej, a nagrodą jest satysfakcja z osiągnięcia czegoś co jest zarezerwowane dla nielicznych,
takich właśnie pasjonatów. Osiągnięcia i charakter A. Kosendiaka docenili nawet więźniowie (
zapewne którym trudno zaimponować), był u nich w więzieniu z prelekcją i pomagał zorganizować
zawody na terenie zakładu karnego we Wrocławiu.
W dzisiejszym skomercjalizowanym świecie, gdzie naturalnym wydaje się, że nagroda musi być wymierna (najczęściej finansowa), w przypadku ludzi startujących w triatlonie i supermaratonach tą nagrodą jest samo ukończenie konkurencji,
sprawdzenie swojego charakteru i możliwości własnego organizmu. To chyba czyni tych ludzi
lepszymi, niesie głęboki wymiar humanistyczny rywalizacja z innymi schodzi na dalszy plan. Ogromne
wrażenie wywarła prezentacja filmu o rodzinie Hoytów, takie doświadczenia zapadają głęboko w
pamięci i pokazują co naprawdę jest ważne w życiu.
Wszystkich zachęcam do obejrzenia chociaż tych dwóch pozycji filmowych z linków poniżej:
Tomasz Jęsiak
3 marca 2017 | Powrót do spisu wiadomości