Liceum Ogólnokształcące nr XI
im. Stanisława Konarskiego
we Wrocławiu

Olimpiady, konkursy, zawody

„Popisz się” konkurs na opowiadanie

„Popisz się” konkurs na opowiadanie

„Popisz się” to konkurs na opowiadanie,  którego celem jest promocja czytelnictwa i kreatywnego pisania wśród dzieci i młodzieży w wieku szkolnym. Corocznie organizowany jest przez Wrocławski Dom Literatury.  

„W tym roku do konkursu na opowiadanie „Popisz się” zgłoszono 220 prac z całej Polski w trzech kategoriach wiekowych. Jury konkursu po kilku nieprzespanych nocach, kłótniach i sporach w końcu udało się wyłonić laureatki i laureatów”- czytamy na stronie Domu Literatury.

Listę zwycięzców w kategorii 15-18 lat rozpoczyna Karolina Bednarska z klasy 3A!

Karolina napisała opowiadanie pt. „Wewnętrzne dziecko”, tekst mądry i subtelny. W nagrodę autorka otrzymała trzy dobre lektury i zapewnienie organizatorów, że nagrodzone prace zostaną opublikowane w antologii, która będzie miała swoją premierę podczas Wrocławskich Targów Dobrych Książek w 2020 roku.

Wielkie gratulacje!

WEWNĘTRZNE DZIECKO

Wydawało mi się, że tego poranka Bałtyk przybrał wyjątkowo ciemną barwę. Jego fale wręcz przelewały się czernią, piana lśniła jak diamenty, a pustka otulała mnie chłodem.

       Stałam na plaży, gdy w oddali zauważyłam niewielki czerwony punkt. Przesuwał się powoli wzdłuż brzegu i nabierał coraz wyraźniejszych konturów, aż przybrał postać małego chłopca w czerwonym płaszczu i równie czerwonych kaloszach.

       Ze zdziwieniem popatrzyłam na samotnego dzieciaka z narzuconym na głowę kapturem. Przeszedł obojętnie obok mnie, trzymając ręce w kieszeniach, ale w głowie słyszałam głośny alarm. Przecież mały chłopiec nie powinien chodzić sam po plaży. Poszłam więc za nim i po chwili go dogoniłam. Chłopczyk zatrzymał się i uniósł głowę, odsłaniając buzię z czerwonym od zimna noskiem.

       - Dlaczego jesteś sam? – spytałam, kucając przy nim.

       - Nie jestem sam – odpowiedział ze zdziwieniem.

       Zmarszczyłam brwi i rozejrzałam się, ale od przeszło dwóch godzin na plaży byłam tylko ja. I nagle pojawiła się ta mała osóbka...

       - To z kim jesteś?

       - Z panią.

       Po tych słowach moje serce oblał strumień ciepła i od razu się uśmiechnęłam. Popatrzyłam mu w oczy i chwyciłam jego małe, zmarznięte dłonie, po czym wstałam. Nagle poczułam ciągnięcie za rękaw.

       - Możemy już iść? – zapytał chłopiec, unosząc głowę.

       - Tak – zawahałam się, ale widziałam, że moja odpowiedź go uszczęśliwiła.

       Ruszyliśmy przed siebie wzdłuż brzegu.

       - Co pani tutaj robi? – spytał, kopiąc przypływające fale.

       - Przyjechałam z Wrocławia na wycieczkę.

       - Dobrze się pani bawi?

       - Tak, jest całkiem fajnie. Świeże powietrze, pogoda dopisuje…

       - Ja też się dobrze bawię.

       - A gdzie są twoi rodzice? – popatrzyłam na chłopca, który podniósł na mnie wzrok. Nagle skierował go przed siebie, nie tracąc optymizmu ze wspólnego spaceru.

       - Już ich nie potrzebuję.

       Zwolniłam kroku, bo myślałam, że się przesłyszałam.

       - Jak to ich nie potrzebujesz?

       - Pani też jest bez rodziców.

       - Tak, ale ja jestem dorosła.

       - Też chcę być dorosły. Będę siedział w domu, podróżował…

       - Dorosłe życie nie jest takie proste.

       - …wyjadę i nigdy nie wrócę.

       W pierwszym momencie wydało mi się to niedorzeczne, wręcz niemożliwe, że dziecko myśli o takich rzeczach, ale wtedy coś mnie tknęło. Nieprzyjemne uczucie zapomnienia o czymś, co jest istotne w życiu, usilnie przedzierało się przez kłęby myśli. O czymś, co wiedziałam, że jest cenne, ale świadomie wyparłam.

       - Jesteśmy tacy sami i musimy żyć razem, więc jeśli ty nie potrzebujesz rodziców, to ja też ich nie potrzebuję – tupnął nogą, chcąc postawić na swoim.

       Zatrzymałam się, próbując zmusić chłopca do tego samego, ale on szedł dalej. Lekko pociągnęłam go za rękę, aż w końcu stanął w miejscu i od razu schował grymas niezadowolenia pod kapturem.

       - Dlaczego musimy żyć razem? – kucnęłam i przybliżyłam się do niego. – Dlaczego mówisz, że nie potrzebujesz rodziców? Każdy potrzebuje bliskiej osoby, która się nim zajmie w trudnej sytuacji, niekoniecznie rodzica.

       - To kto się tobą zajmie, jeśli zostawiłaś swoich rodziców?

       - Skąd ten pomysł?

       - Od ponad pięciu lat nie odwiedzasz ich i mówisz, że jest zajęta. Co będzie z nimi? Co będzie z tobą… z nami?

       Nie miałam pojęcia, co powiedzieć. Poczułam zakłopotanie i wstyd, bo w jego ustach brzmiało to okropnie, ale zrozumiałam, co zabolało mnie w jego wcześniejszych słowach.

       Próba zapomnienia, a nawet odcięcie się od rodziny, nigdy nie była dla mnie możliwa. Nie wyobrażałam sobie życia bez niej, a tu nagle ją zostawiłam i udaje zapracowaną.

       - Skąd w ogóle tyle wiesz?

       Chłopiec podniósł głowę i uśmiechnął się.

       - Beze mnie miałabyś kłopoty – złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć przed siebie, zmuszając do dalszej drogi. – Czasami trzeba coś powiedzieć na głos, aby to zrozumieć. Teraz masz szansę, żeby naprawić to, co się nie udało. Ostrzegam jednak, że nie będę ciągle ci pomagał. Jestem tylko dzieckiem – zatrzymał się i wyprostował rękę w moją stronę. – Teraz zostawię cię tutaj. Stój tu, zamknij oczy i licz do pięciu.

       - Nie rozumiem.

       - Po prostu zrób to, co powiedziałem, a później kieruj się sercem.

       Chłopiec odsunął się, ale ciągle na mnie patrzył. Chciał, abym zrobiła to, co mi kazał, ale wciąż nie widziałam w tym sensu. Zamknęłam jednak oczy i zaczęłam liczyć. Słyszałam oddalający się szmer piasku, a po doliczeniu do pięciu otworzyłam oczy, mając nadzieję, że jeszcze zobaczę chłopca w czerwonym płaszczu. Jednak nikogo nie było. Stałam na plaży, a słońce świeciło wysoko nade mną. Bałtyk lśnił czernią tak jak rano, ale czułam się zupełnie inaczej. Nie byłam szczęśliwa z przyjazdu nad morze. Myślałam, co mogłam zrobić zamiast tego, aż pojawił się pomysł, który rozgrzał mnie od środka.

       Wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam. Strach mącił mi w głowie, ale miałam nadzieję, że to coś da, że odbiorą, że ciągle są…

       Pierwszy sygnał… drugi sygnał…

       - Halo – usłyszałam łagodny ton w telefonie.

       - Cześć, tato – zrobiło mi się zwyczajnie głupio. – Dzwonię, aby zapytać, co tam u was.

       Zapadła cisza, którą przerywały niezrozumiałe szepty.

       - Wszystko w porządku? – wydusiłam z siebie, walcząc z drżeniem ust.

       - Cześć, skarbie – głos mamy załamał się, więc przekazała telefon tacie. – Wszystko dobrze. Mama po prostu… zresztą ja też…

       Słyszałam tylko ciężki i nierówny oddech, ale wyobrażałam sobie ich reakcję.

       - Przepraszam. Odwiedzę was, obiecuję. Jutro… - moje serce zaczęło dudnić, a ja nie mogłam pozbierać myśli i poskładać słów.

       - Przyjeżdżaj, kiedy chcesz. Ważne, że zadzwoniłaś…

       - Kocham was…

       Nic nie powiedział, ale słyszałam szlochanie, które mówiło więcej niż chciałam usłyszeć.

       Pomimo skończonej rozmowy stałam z telefonem przy uchu. Starałam się powstrzymać łzy wstydu, ale i szczęścia, które spływały po policzkach. W końcu włożyłam telefon do kieszeni i popatrzyłam daleko wzdłuż brzegu. Uśmiechnęłam się w pustkę, mając nadzieję, że zobaczy to mały bohater mojego życia, który dał mi w porę do zrozumienia, że szczęście to nie tylko chwila dla samego siebie, ale umiejętność dzielenia jej z innymi. Ruszyłam w stronę wyjścia z plaży.

14 grudnia 2019 | Katarzyna Bauman | Powrót do spisu wiadomości